Świeżutkie wrażenia z koncertu Marsów w Rybniku! <3
22 czerwca 2014 był dla mnie najpiękniejszym, najbardziej magicznym pierwszym dniem lata jaki można sobie wyobrazić. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to przeżyłam - nie obejrzałam. Czułam się jakbym była w innym kraju, Jared jest meeega charyzmatyczny (śmieszy mnie to słowo ale pasuje!), dużo ludzi wylądowało na scenie (nowe marzenie *.*), było dużo akcji jak chociażby kartki Dream Out Loud albo glowsticki, dzięki którym atmosfera była jeszcze bardziej magiczna! Haha opowiadam jak głupia, ale zawsze mam przed-w trakcie-i pokoncertowe ADHD więc musicie mi wybaczyć, ale jak teraz wszystkiego nie zapiszę to mi to umknie :D Na szczęście wyjechaliśmy o takiej godzinie że nie było problemu w pchaniem się, kolejkami, przewracającymi się płotami etc no ale jak się idzie na trybuny to inaczej się na to patrzy. Na swoich miejscach też "siedzieliśmy" krótko, bo tylko na supporcie (Dawid Podsiadło, hmm trochę się zawiodłam, psychodeliczna wersja Trójkątów była zbędna xd), a później poszliśmy na I/II sektor i stamtąd było dobrze wszystko widać. Następnym razem (O TAK) mimo wszystko ciśniemy z Nat na Golden Circle! Sam koncert był króciutki - 30min opóźnienia, a skończył się trochę po 23, było dużo akustycznych wersji piosenek, Jared mówił że kocha nas i "pierogis", że "Tonight I'm Polishman" itd. "Is that your daughter or girlfriend?" "U can call me KIEŁBASA" hahah "-How are you? -a a a a". Ogólnie było zabawnie i serio, serio magicznie, a te 17 tysięcy ludzi było czuć dopiero po zakończeniu koncertu, kiedy po prostu szło się z tłumem. A sie rozpisałam. Koniec. Łapcie przygotowania, gify (nauczyłam się, yay!) i filmik z fragmentami koncertu, który wgrywał się na yt ponad 3 godziny ;_;.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie! :)